Zaklinanie - Rosyjska dusza

Idź do spisu treści

Menu główne:

Zaklinanie

Swetłana Kowalёwa

Заговор на счастье
Слова Светлана Ковалева

Сегодня утром, чуть рассвет
Я горе прогнала с порога,
Сказала тихо ему вслед –
«Ищи к хозяину дорогу».

К тому, кто мне тебя послал,
Обрушив на меня напасти.
Вернись к нему – столь щедрый дар,
И заключи его в объятья.

Когда входило горе в дом,
В покровах горести смиренной,
Не разглядела я на нем
Подбой из горестной измены.

Оно вошло – елей речей
Тяжелым, вязким, липким звуком,
Как ядовый потек ручей,
Шептал и ласково баюкал.

Потом ушел из дома смех,
А с ним и радость и веселье.
Лишь горе, празднуя успех,
Ликуя, барствуя, жирело.

Повелевало, всех кляло,
Корявилось и издевалось,
И пакостило, как могло,
Своею властью упивалось.

Я с горем прожила сто лет,
Пыталась как то с ним сдружиться,
Где горе есть – там счастья нет,
Мне удалось в том убедиться.

О сколько мудрых книг прочла -
Я горе извести пыталась,
Простая русская метла
В моих руках вдруг оказалась.

Завидевши мою метлу,
Минуту горе не мигало,
Потом уселось на полу,
И как то мелко задрожало.

Потом вдруг сдулось, словно мяч,
И долго мне в глаза глядело,
Раздался грохот, стон и плач,
И горе покатилось к двери.

Оно ушло, и тихо так,
И пусто в доме показалось.
Лишь солнце озарило мрак,
Мне счастье в двери постучалось.

Оно вошло, а с ним успех,
Надежда, радость и веселье.
Я в доме поселю их всех-
Мое сегодня Воскресенье.

С.К. 15.10.2010


Zaklinanie szczęścia
Tłumaczenie: Tadeusz Rubnikowicz

Zmusiłam biedę, skoro świt,
By opuściła moje progi,
Szepnęłam cicho, za nią w ślad -
„Do gospodarza szukaj drogi”.

Do tego, który przysłał cię,
A zabrał ukochane szczęście.
Gdy wpuści ciebie w swoją sień,
Weź żartownisia w swe objęcia.

Kiedy wchodziła bieda w dom,
Z obliczem pokornego smutku,
Przyjęłam jak siostrzyczkę, ją,
Nie wzięłam pod uwagę skutku.

A ona weszła, w formie mów,
Ciężkich i lepkich, aż dom kipiał
I jadowity potok słów,
Przymilnym szeptem mnie usypiał.

Wkrótce się dom napełnił złem,
Już tylko bieda w nim się śmiała,
Świętując sukces, z każdym dniem
Szybko na wadze przybierała.

Szydziła z pozytywnych zmian,
Rozkazywała, strofowała,
Wcielała swój szatański plan
I pełnią władzy upajała.

Poznałam biedy gorzki smak,
Choć z nią się zaprzyjaźnić chciałam,
Gdzie ona gości – szczęścia brak,
O tym się w końcu przekonałam.

Szukałam w księgach mądrych rad,
Zamęczyć biedę próbowałam.
Do głowy dobry pomysł wpadł,
Gdy miotłą izbę zamiatałam.

I postraszyłam biedę nią,
Z wrażenia buzię otworzyła,
Usiadła w kącie z miną złą,
Na dłuższy czas zaniemówiła.

Nagle, fuknęła niczym jeż
I długo w oczy mi patrzyła,
A potem kłębkiem, w strugach łez
Do drzwi frontowych potoczyła.

Odeszła, nagle cicho tak
I pusto w domu się zrobiło.
Gdy słońce rozjaśniło mrok,
W drzwiach moje szczęście się zjawiło.

Za nim, z uśmiechem, zgodnie szły:
Nadzieja, sukces i odmiana.
Znów w domu zamieszkają mym -
Dziś moje święto trwa od rana.


 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego