Mała wróżka (baśń dla dzieci) - Rosyjska dusza

Idź do spisu treści

Menu główne:

Mała wróżka (baśń dla dzieci)

od siebie

Mała wróżka*
Tadeusz Rubnikowicz

Kiedy istniał świat baśniowy,
Dobry, jasny, kolorowy,
W kraju, wcale nie odległym,
W parku cichym i rozległym
Zamek stał, a w nim pospołu
Mieszkał król i reszta dworu.
Ojciec z matką się cieszyli,
Że dożyli takiej chwili…
W jedynaka urodziny
Bal nad bale wyprawili.
Bal, jakiego już od lat
Nie oglądał cały świat.
Błyszczą okna rozświetlone,
W salach pary roztańczone.
I księżniczki, i hrabianki
I markizy, i szlachcianki
Przyjechały z różnych stron,
By imprezie nadać ton.
Od przepychu bolą oczy,
Gdzie się wzrokiem nie potoczy
Srebro. Złoto. Od kamieni
I brylantów wszystko mieni.
- „A kreacje?.. Zbędne słowa!
Każda piękna i stylowa.”

Czas w zabawie się rozmywa.
Zwykle tak na balach bywa.
Goście świetnie się bawili,
Jednak zamek opuścili
Gdy północy nadszedł czas.
Wówczas książę, proszę was
W parku chciał pospacerować,
Trudy dnia odreagować.

Stare lipy wzdłuż alei,
W niebie jasny księżyc bieli.
Trawa miękka pod nogami.
Żabi chór gdzieś nad stawami
Rechoczącą ciągnie pieśń.
Słowik śpiewa w dali gdzieś.
Jakże spać tu w taką noc
Która ma czarowną moc.

W dźwięki nocy zasłuchany
Wkrótce doszedł do polany.
Tam, w poświacie księżycowej
Dostrzegł postać nieznajomej.
Miała suknię jak śnieg białą,
Złotą nitką wyszywaną,
Włosy długie, rozpuszczone
I diademem ozdobione.
Mogła to być tylko wróżka.
Kruchuteńka i maluśka
Jak laleczka wyglądała.
Pod jaśminu krzakiem stała.
Stanął książę jak wkopany.
- „Widok to niespotykany!
Kimże jesteś? Powiedz, proszę,
Bo tajemnic wręcz nie znoszę!”

- „Piękny panie, na twym balu
Miałam zjawić o świtaniu
Tak jak wszyscy twoi goście.
Lecz przy moim małym wzroście
Światło dzienne mi nie służy…
Teraz noc, i księżyc duży
Słońca blask mi zastępuje,
Tylko w nim się dobrze czuję.
Bardzo chciałam cię przywitać
Zanim ranek zacznie świtać.”

Piękna wróżka, chociaż mała
Bardzo księciu spodobała.
Nic jej dodać ani ująć.
Podszedł, chciał za rączkę ująć,
Ale szybko ją cofnęła.
Jedna chwila… I zniknęła,
Tylko rękawiczka mała
W ręku księcia pozostała.
Jakże w takie coś uwierzyć?
Każdy sam to musi przeżyć!
My dajemy jednak wiarę,
Choć to rzeczy niesłychane!

Książę bardzo się zasmucił
I do zamku swego wrócił.
Rękawiczkę pięknej wróżki
Przed snem włożył pod poduszki.
Przez to mu do rana śniła.
W śnie na jego balu była
Śliczna, smukła i wysoka,
Książę z niej nie spuszczał oka.

Dniem w pamięci znów ożyło
To, co w parku się zdarzyło.
Czeka nocy z utęsknieniem
I o wróżce z rozrzewnieniem
Myśli: - „Czemuż ona mała?
Jest prześliczna i wspaniała,
Gdyby była mego wzrostu,
Księżną byłaby. Po prostu
Bym o rękę jej poprosił
Nawet bym kaprysy znosił,
Byleby szczęśliwa była!”

Oto nocka znów przybyła
I do parku książę wraca,
Po alejkach się przechadza,
Szuka tu i szuka tam,
Lecz rezultat taki sam.
Życie nocnym trybem toczy,
Żabi chór jak wprzód rechocze
I słowiczy słychać śpiew.
Na polanie, pośród drzew
Jaśmin cudną woń rozsiewa,
Ale wróżki pod nim nie ma.

Z poszukiwań zrezygnował,
Rękawiczkę ucałował…
I w tej chwili, jak spod ziemi
Moi mili przyjaciele
Mała wróżka się zjawiła!
Troszkę jakby wyższa była.
Radość wprost nieopisana…
Spacer ich trwał aż do rana.
Księżyc słyszał ich rozmowy.
Świtem, książę zasmucony
Do wczorajszej wrócił zguby
I usłyszał: - „Książę luby,
Rękawiczka już za mała,
Mnie by na nic się nie zdała.
Jeśli nadal ją zatrzymasz
I przez dziewięć dni wytrzymasz,
Będzie miała taką moc,
Że spotkamy się, co noc.”
- „O nic więcej nie śmiem prosić,
Będę ją na sercu nosić!”

Dniami książę smutny chodzi,
Ale kiedy noc przychodzi
Do księżyca się uśmiecha.
W nim największa jest pociecha,
Dzięki niemu pod lipami
Każdej nocy spotykali.
Miłość w sercach rozkwitała…
Wróżka szybko się zmieniała
I gdy tylko noc kończyła,
Ona coraz wyższa była.
W noc dziewiątą wróżka mała
Wzrostem księciu dorównała.
- „Nie nazywaj mnie już małą,
Teraz mogę całkiem śmiało
I za dnia do ciebie przyjść.”
- „Chcę, byś ze mną mogła żyć!”
Wróżka po króciutkiej chwili
Powiedziała: - „Dobrze, miły.
Jedno tylko musisz przysiąc,
Choćby lat minęło tysiąc,
Ty, dla innej białogłowy
Nie odwrócisz nigdy głowy.”
- „Dobrze, dobrze, obiecuję!
Wiesz, co dziś do ciebie czuję
I niewiasta żadna inna
Z tobą równać nie powinna!”

Przez trzy dni wesele trwało…
Siedem lat szybko zleciało
W szczęściu, zdrowiu, pomyślności…
Po tym czasie, do wieczności
Odszedł król. Zwyczajna rzecz.
I na pogrzeb, można rzec
Rzesza ludzi się zjechała.
Kilka dni żałoba trwała…

Niosą trumnę do kaplicy,
Za nią idą żałobnicy,
Pierwsza zaś książęca para,
Zasmucona, zapłakana.
A tuż obok, trochę z boku
Ktoś im dotrzymuje kroku.
Książę spojrzał się z ukosa -
Pani młoda, czarnowłosa
Też się jemu przypatruje…
Książę do niej nic nie czuje,
Ale spojrzał jeszcze raz
I w tej chwili, proszę was
Księżna lekko się potknęła.
Pod but suknia podwinęła.
Z tego omal nie upadła.
Jej twarzyczka lekko zbladła:
- „Drogi mężu, nie wiedziałam,
Że za długi strój ubrałam!”
W głowie księcia nawet mała
Wówczas myśl nie zaświtała…
Ciało króla w grób złożyli
I do zamku powrócili.

Czarnowłosa i na stypie
Wciąż na księcia oczkiem łypie.
On się też nie powstrzymuje
Ciągle na nią popatruje.
Księżna zaś jest coraz mniejsza,
Z każdą chwilą wciąż smutniejsza.
Dobrze wie, co wszystko znaczy:
- „Książę zawiódł! Nie inaczej.”
Więc przed losem nie broniła.
W małą wróżkę znów zmieniła…

Książę ją na ręce bierze
I pod stare lipy bieży.
Ma nadzieję, że pod nimi
Ukochaną wnet ożywi.
Na alejkę starą wbiega,
Już jaśminu krzak dostrzega,
Ten, na którym słowik kwilił…
Jednak wróżki nie ożywił.
Znikła… Tylko puste ręce
Czują ciałko jej dziecięce.
A w konarach szumi wiatr:
- „To dla wróżek obcy świat!”

Minął czas. Pewnie niedługi,
Książę żeni po raz drugi.
Trzeci dzień małżeństwem byli…
Czarnowłosa, moi mili
Swój charakter pokazała,
Różnych rzeczy zażądała.
- „Kup mi łoże brylantowe,
Kup mi drogie stroje nowe
I wybuduj nowy pałac!”
Ma dokoła wszystkich za nic.
Książę to cierpliwie znosił,
Ale w końcu ją poprosił
Aby zamek opuściła
I już nigdy nie wróciła.

O swej wróżce teraz wspomniał
Słowa jej sprzed lat przypomniał:
- „Jedno musisz dla mnie przysiąc,
Choćby lat minęło tysiąc,
Ty, dla innej białogłowy
Nie odwrócisz nigdy głowy.”
Przyrzekł wtedy: - „Obiecuję!
Wiesz, co ja do ciebie czuję
I niewiasta żadna inna
Z tobą równać nie powinna!”
Poniewczasie to zrozumiał,
Że dotrzymać słów nie umiał.
Teraz, kiedy księżyc wschodzi,
Książę znów po parku chodzi,
Szuka swojej małej wróżki.
Wszystkie drzewa, wszystkie dróżki
Jego wielki smutek czują,
Ranną rosą opłakują.
Park z nim razem pilnie śledzą,
Lecz gdzie wróżka jest, nie wiedzą.
Szybko lata przemijają,
Młodzi się starymi stają
I nasz książę posiwiały
Nie odnalazł wróżki małej.

Jeśli moje drogie dzieci
W tamtych stronach się znajdziecie.
Stary park zwiedzcie koniecznie…
Tam, przy zamku, stoi wiecznie
Kamień, który książę stawił,
Aby pamięć wróżki sławił.
Wyrył na nim dla potomnych
Kilka wersów wiekopomnych:
„Jeśli dane słowo złamiesz
I tym czyjeś serce zranisz,
Taki też i twój los będzie…
Racz to zawsze mieć na względzie”.


* Na motywach baśni angielskiej


 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego