Pieśń pożegnalna (Rubcow) - Rosyjska dusza

Idź do spisu treści

Menu główne:

Pieśń pożegnalna (Rubcow)

Różne

Прощальная песня
Николай Рубцов

Я уеду из этой деревни...
Будет льдом покрываться река,
Будут ночью поскрипывать двери,
Будет грязь на дворе глубока.

Мать придет и уснет без улыбки...
И в затерянном сером краю
В эту ночь у берестяной зыбки
Ты оплачешь измену мою.

Так зачем же, прищурив ресницы,
У глухого болотного пня
Спелой клюквой, как добрую птицу,
Ты с ладони кормила меня?

Слышишь, ветер шумит по сараю?
Слышишь, дочка смеется во сне?
Может, ангелы с нею играют
И под небо уносятся с ней...

Не грусти! На знобящем причале
Парохода весною не жди!
Лучше выпьем давай на прощанье
За недолгую нежность в груди.

Мы с тобою как разные птицы!
Что ж нам ждать на одном берегу?
Может быть, я смогу возвратиться,
Может быть, никогда не смогу.

Ты не знаешь, как ночью по тропам
За спиною, куда ни пойду,
Чей-то злой, настигающий топот
Все мне слышится, словно в бреду.

Но однажды я вспомню про клюкву,
Про любовь твою в сером краю
И пошлю вам чудесную куклу,
Как последнюю сказку свою.

Чтобы девочка, куклу качая,
Никогда не сидела одна.
— Мама, мамочка! Кукла какая!
И мигает, и плачет она...


Pieśń pożegnalna
Przekład: Tadeusz Rubnikowicz

Już niedługo wyjadę z tej wioski...
Będzie szronem okrywać się bór,
Będą w snach odzwierciedlać się troski,
Będzie w błocie się nurzać nasz dwór.

Matka przyjdzie do córki strapionej...
I w tym kraju, gdzie szarość wciąż trwa
W taką noc, przy kolebce brzozowej,
Moją zdradę utopisz we łzach.

Czemu więc, z przymkniętymi oczyma,
Na błotnisku, gdzie bielą się pnie
Z ręki wprost, niczym dobrą ptaszynę
Żurawiną karmiłaś tam mnie?

Słyszysz, wiatr baraszkuje po sieni?
Słyszysz, córka się śmieje we śnie?
Może ją zabawiają anieli
I do nieba na skrzydłach ich mknie...

Nie płacz! Wiosną na zimnej przystani
Nie oczekuj parowca po świt!
Lepiej toast swój wznieś przed rozstaniem
Za tę czułość, co jeszcze się tli.

Niczym ptak, muszę kraj ten porzucić,
Cel daleki przede mną się skrył.
Może kiedyś potrafię tu wrócić,
A być może, zabraknie mi sił.

Wiedz najdroższa, że nocą na ścieżkach,
Gdzie nie pójdę, to wciąż ściga mnie,
Tupot nóg, niespokojny i ciężki,
Słyszę go, jak w najgorszym swym śnie.

Kiedyś znów wspomnę smak żurawiny
I twą miłość, cudowną jak pieśń,
Wyślę lalkę dla naszej dzieciny,
Jak prześliczną, ostatnią swą baśń.

By ją tuląc do piersi, córeczka
Nie spędzała samotnie ni dnia.
- Mamo, mamciu! Spójrz, jaka laleczka!
Mruga oczkiem i płacze jak ja...


 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego